Od kilku miesięcy na budowanym wiadukcie ponad drogą wojewódzką 634 w Zielonce nie dzieje się absolutnie nic. Wykonawcy nie informują o problemach, w okolicy krążą jedynie plotki.

Jesienią wszystko toczyło się zgodnie z planem, a wręcz nadzwyczaj szybko. Drogowcy przed terminem wykonali tymczasowy przejazd tuż obok, którędy poprowadzono ruch z tej bardzo obleganej trasy. Szybko postawiono tez dwa przęsła i – wraz z nadejściem zimy – wszystko zamarło. Od przynajmniej miesiąca pogoda aż prosi się o kontynuację robót, ale na budowie nie widać ani żywej duszy, a „porzucone” pierwsze elementy wiaduktu przypominają starożytne ruiny.

W Urzędzie Miasta Zielonka dowiedzieliśmy, że nie wpłynęły żadne oficjalne informacje w tej sprawie. Ani inwestor całej wielkiej modernizacji na linii kolejowej E75 (czyli PKP PLK), ani wykonawca tej inwestycji (Torpol), ani firma budowlana odpowiedzialna za postawienie samego wiaduktu, nie przekazały informacji o jakichkolwiek problemach, zmuszających do długotrwałego przerwania plac. Na jednym z roboczych spotkań PLK PLK z przedstawicielami okolicznych gmin, wspomniano jedynie o „przejściowych kłopotach”.

Po okolicznych miastach krążą plotki na temat tego, co mogło się stać. Najczęściej powtarzana to teoria o problemach z przebiegającą obok linią wysokiego napięcia. Mówi się też, że są trudności w komunikacji pomiędzy wykonawcą wiaduktu a Torpolem. Zdaniem urzędników z Zielonki najbardziej prawdopodobna wersja jest taka, że firmie budującej po prostu się nie spieszy. Mając zapas w postaci odległego terminu, po prostu w międzyczasie zajęła się czymś innym. Jeśli to prawda, to szkoda – permanentne korki na trasie z Warszawy przez Zielonkę do Wołomina można byłoby ograniczyć szybciej. Marnuje się także szanse, jaką daje bardzo sprzyjająca pracom pogoda w ostatnich tygodniach.

ts