Podejmując uchwałę budżetową, wołomińscy radni ograniczyli kompetencje burmistrza w zakresie zaciągania zobowiązań do kwoty 500 tys. zł.

.

.
Od tej pory zawarcie umów na kwotę przewyższającą pół miliona wymaga upoważnienia rady i zwołania sesji. W ostatnim czasie zostały zwołane dwie takie sesje, które – poprzedzone komisją finansową – trwały około godziny („zwykłe”, comiesięczne sesje rady potrafią ciągnąć się 10 godzin). Pojawiły się głosy mieszkańców, że radni specjalnie zwołują sesje co półtora tygodnia, żeby pobierać większe diety. – To ile oni teraz będą brać pieniędzy – kręciła głową znajoma – trzy razy tyle co dotychczas, albo i więcej. A pewnie za komisje biorą dodatkowo. Też nas zaciekawiło, czy radni będą teraz zarabiać kokosy i czy częstsze zwoływanie sesji jest powodowane wyłącznie korzyściami materialnymi. O wyjaśnienie tej kwestii zwróciliśmy się do wiceprzewodniczącego Rady Miejskiej w Wołominie Konrada Fuśnika.

– Radni Rady Miejskiej w Wołominie za wykonywanie swoich obowiązków otrzymują miesięczną dietę ryczałtową, niezależną od ilości komisji, w których uczestniczą oraz liczby komisji i sesji w miesiącu – powiedział nam radny. – Oznacza to tyle, że niezależnie od tego, czy radny jest członkiem jednej, czy trzech komisji, czy sesje odbywają się co tydzień, czy raz w miesiącu, otrzymuje on zawsze taką samą kwotę: 1060 zł. Za przewodniczenie sesjom i komisjom oraz zastępowanie przewodniczącego przyznaje się diety nieznacznie wyższe, ustalane zgodnie z przepisami ustawy o kształtowaniu wynagrodzeń w państwowej sferze budżetowej i przepisami uchwały Rady Miejskiej w Wołominie.

Dowiedzieliśmy się również, że wysokość wynagrodzenia radnych nie jest jednakowa we wszystkich gminach. Niektóre samorządy uzależniają wysokość diet od liczby sesji i komisji, w których uczestniczy radny. I teraz wszystko wiadomo. Podejmując taką uchwałę, radni dołożyli pracy i sobie, i burmistrz Radwan. Pieniędzy z tego większych na pewno nie mają, przybyło im tylko obowiązków.
A.B.